wtorek, 27 czerwca 2017

Die Hoffnung stirbt zuletzt

Koniec roku szkolnego to najlepszy moment podsumowań. 
W dzisiejszej notce jako, że emocje po zakończeniu roku jeszcze do końca nie opadły chciałabym podzielić się z wami moimi tego rocznymi przeżyciami. 
Od zakończenia roku zastanawiam się jak zabrać się za tą notkę, ponieważ za każdym razem, kiedy próbuję jakoś podsumować ten rok szkolny emocje biorą nade mną górę. 
Ten rok na pewno dla każdego z nas był ciężki. 
Ja przyznam się szczerze nie sądziłam, że przez te parę miesięcy zdąży się tak wiele zmienić.
Gdyby ktoś pierwszego września powiedział mi co wydarzy się w ciągu tych paru miesięcy myślę, że na pewno bym mu nie uwierzyła albo go wyśmiała. 
Rok dla mnie samej zaczął się bardzo pracowicie. 
Miałam okazję uczestniczyć w wielu wspaniałych przedsięwzięciach, czy projektach, które w jakiś sposób mnie  ukształtowały, albo wywarły ogromny wpływ na moim życiu. 
Ogromną rolę w tym roku w moim życiu odegrał przede wszystkim język niemiecki i wolontariat, a w szczególności możliwość uczestniczenia w Polichromie, czy wyjazd do Warszawy. 
Czasami, mimo że człowiek jest świadomy świata, który go otacza nie do końca rozumie mechanizm, czy całą idee działań jakie podejmują inni ludzie dla dobra każdego innego człowieka
Po czasie jednak zrozumiałam, że wolontariusze to grupy wspaniałych fanatyków pomocy, którzy swoimi działaniami dążą do zaprzestania rozprzestrzeniania się  na świecie znieczulicy. 
Kolejnym przełomem w moim życiu tak samo jak w tamtym roku było prowadzenie OKejowego zeszytu na języku niemieckim. 
Mówią, że to co najpiękniejsze przychodzi do nas niespodziewanie. 
Po dwóch latach prowadzenia OK zeszytu mogę się z tym w stu procentach zgodzić. 
Moment, w którym wkręciłam się w to na maksa był chyba najpiękniejszym momentem mojej edukacji, dlatego że mnie samej udało się pobudzić swoją wyobraźnię do maksimum oraz wyjść na wyższy szczebel poziomu swojej edukacji, a i postrzeganie przeze mnie mojego ukochanego języka uległo radykalnej zmianie, ponieważ przestała się wkradać rutyna, a to przecież ona na dłuższą metę potrafi wszystko zniszczyć. 
Dlatego też wierzę, że moc przygód począwszy od osiągania upragnionych celów skończywszy na wspaniałym wyjeździe do Warszawy nie była przypadkowa. 
Jedno jest pewne już zawsze będą to wyjątkowe momenty mojego życia.
Gdybym miała porównywać ten rok szkolny do poprzedniego na pewno zauważyć bym mogła wiele zmian, ponieważ moje życie składa się z etapów.
Mimo że tych etapów jest wiele czasami przychodzą momenty, w których trzeba obrać daną ścieżkę trzymając się jej kurczowo. 
W ubiegłym roku na pewno bardziej stawiałam na muzykę stąd na mojej ścieżce pojawiało się wiele muzycznych konkursów. 
W dużej mierze było to spowodowane tym, że w tamtym roku jeszcze nie do końca wiedziałam co tak naprawdę chcę robić, dlatego próbowałam wszystkiego po trochu.
Jednak w tym roku postawiłam na niemiecki, dlatego też większość moich działań była związana z rozwojem w tym właśnie kierunku. 
I mimo że aktualnie zupełnie nie wiem co przyniesie przyszły rok postanowiłam sobie gdy kończył się aktualny rok, że nie ważne co się stanie będę trzymała się swoich planów idąc w zaparte z niemieckim, bo to właśnie z nim wiąże przyszłość i to jemu oddaje serce.
Już teraz wiem, że przyszły rok szkolny na pewno  poświęcę  mu w stu procentach, zwłaszcza, że już  niedługo rozpoczynam wakacyjną przygodę z korepetycjami w obawie, że dziesięć miesięcy może mi nie wystarczyć. 
Dzisiaj pisząc to podsumowanie dla was jestem szczęśliwa i mogę powiedzieć, że było warto.
Przede wszystkim, dlatego, że bez większych komplikacji udało mi się przeżyć ten rok i mimo że był bardzo ciężki to jeśli tylko miałabym możliwość przeżyłabym go raz jeszcze.
Oczywiście wykorzystując go jeszcze bardziej i mądrzej. 
Niestety:  "Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy"...
Aktualnie mam nadzieję, że mimo wszystko za rok równie szczęśliwa będę mogła napisać dla was to podsumowanie. 
Póki ci na przyszły rok czekam z nadzieją, w końcu to ona umiera ostatnia. 



środa, 14 czerwca 2017

Sen o Warszawie czyli kolejny raz na OPPM!

Wakacje tuż, tuż a ja dzisiaj przybywam do was z dawką pozytywnej energii.
Ponieważ ostatnio w moim życiu dzieje się dużo, dzisiaj wpis postanawiam poświecić jednemu najważniejszemu wydarzeniu.
A, że już za trochę więcej niż tydzień wakacje to nie myślcie, że na blogu będzie nudno.
Kiedy tylko wszystko będzie jasne na blogu pojawi się podsumowanie tego roku szkolnego, które jest nieuniknione opowiem także o zmianach, które czekają mnie już we wrześniu.
Oprócz tego będzie działo się wiele innych mam nadzieje fajnych rzeczy, dlatego zachęcam do obserwacji na bierząco.
A teraz wróćmy do tematu!
Pamiętacie bardzo ważne dla mnie wydarzenie w tamtym roku, a mianowicie OPPM? Nie?
No to przeżyjmy to jeszcze raz :   http://aleksandraolejniczak.blogspot.com/2016/06/sen-o-warszawie.html?m=1

Jak już wiecie tamten OPPM okazał się być dla mnie najlepszym momentem nowej szkoły jaki przydarzył mi się przez cały rok.
W tym roku również miałam okazje pojawić się na OPPM miało to miejsce wczoraj (13.06).
Znowu w gronie cudownych osób miałam możliwość odwiedzenia stolicy.
Mimo że jestem już w domu to emocje dalej nie mogą opaść.
Po wspaniałej przygodzie niestety  zostaną tylko wspomnienia.
Ale są to w stu procentach wspaniałe wspomnienia.
Myślę, że większość z was ma w swoim życiu takie momenty, że jeśli coś już trwa to najlepiej żeby w ogóle się nie kończyło.
Miałam tak właśnie wczoraj do tego stopnia, że budząc się dzisiaj do szkoły poczułam taką trochę pustkę.
Patrząc na zegarek i widząc godzinę siódmą pomyślałam sobie, że dokładnie wczoraj o tej godzinie byłam w połowie drogi, a dzisiaj nie pozostaje mi nic tylko wspomnienia.
Jednak zawsze będę powtarzać, że te dwa lata przez, które miałam możliwość uczestniczenia w takim evencie będę zawsze wspominać jako najwspanialsze.
W tym roku podobnie jak,  w tamtym  miałam możliwość spotkania mnóstwa cudownych osób, które w pewien sposób są inspiracją do dalszych działań.
Wiecie jest to taki moment w życiu, kiedy kończy się rok szkolny, który okazuje się być niesamowicie męczący, a wy macie jeszcze możliwość przed samym końcem przeżycia czegoś wspaniałego co zapisuje się w waszej pamięci na zawsze.
Jestem osobą, która zawsze dostrzega najmniejsze szczegóły, ale powiem wam szczerze, że się z tego cieszę.
Dlatego, że dostrzegając takie detale potrafię lepiej utożsamiać się z osobami, które wykonują daną pracę.
Na OPPM każdy moment, kiedy mogłam dostrzec czyjąś prace był cudowny.
Wiecie to jest tak, że widzicie pracę osób w swojej szkole, które tworzą projekt.
Widzicie jego pomysłodawcę, który zawsze tryska pozytywną energią i ma w sobie ten zapał, którego sami mu zazdrościcie i myślicie sobie kurczę gdyby ktoś to dostrzegł..
Potem nagle dzieje się!
Projekt  jedzie do Warszawy, a wy macie możliwość dumnego reprezentowania ogromu pracy wszystkich osób oraz zdobywania doświadczeń.
Wczoraj między prezentacjami projektów miałam także możliwość uczestniczenia w konferencji.
Otworzyła mi ona bardzo szeroko oczy, pozwalając zrozumieć wiele rzeczy oraz całkowicie zmieniła ona moje podejście do wielu spraw.
Jest to dla mnie szczególne bo, mimo że mam jeszcze niewiele lat to słuchając starszych i dużo mądrzejszych ludzi od siebie wysnułam wiele wniosków co mnie naprawdę zaskoczyło bardzo pozytywnie oczywiście.
Miło się patrzy widząc kilkaset osób, które naprawdę tworzą coś wielkiego, przy czym idą nie zatrzymując się nawet na chwilę.
Krótko mówiąc zarażają dobrem wszystkich w około.
Ciągle jeszcze jakoś nie dociera do mnie, że to już koniec, ale jedno jest pewne..
Będzie to moje kolejne przeżycie, które na pewno będę wspominała najlepiej.
Mówią, że nic nie zdarza się dwa razy, jednak jeśli już się zdarzyło to mam nadzieję, że jeszcze kiedyś usłyszę o tych ludziach, albo będę miała możliwość zobaczenia ich raz jeszcze.
Przyznam się wam, że wczorajszy powrót do stolicy był dla mnie zaskakujący, ponieważ przemierzając tą samą drogę wracał do mnie rok ubiegły.
Największym zaskoczeniem jednak było to, kiedy zobaczyłam naprawdę dużo znajomych twarzy.
To takie uczucie jakbyście wracali do swojego miejsca na ziemi, w którym spotykacie znajome twarze i od samego widoku czujecie, że przeżyjecie coś wspaniałego.
Gdybym miała podać jedną rzecz, która była takim punktem kulminacyjnym nie potrafiłabym tego zrobić.
Chociaż wykład, którego miałam okazje wysłuchać wzięłam sobie głęboko do serca, ponieważ słuchając go miałam łzy w oczach.
Dlatego naprawdę pamiętajcie, że warto być otwartym na nowe doświadczenia, ponieważ to one budują nas jako ludzi najbardziej.
Dzisiaj dłużej o tym  konkludując wysnułam wiele wniosków.
Podstawowym było to, że nie warto rezygnować ze swoich celów, a wiecie dlaczego?
Właśnie dlatego, że to one przybliżają nas do odniesienia sukcesu.
Dlatego ja sama cieszę się, że wybrałam drogę jaką był język niemiecki, ponieważ niewątpliwie zdziałał on bardzo dużo w moim życiu.
Myślę, że gdybym w połowie porzuciła swoje marzenia, bo tak chciałam zrobić na pewno nie byłabym teraz tu gdzie jestem i nie pisałabym do was właśnie tego co teraz piszę.
W dalszych wpisach na pewno będę znowu nawiązywać do OPPM, ponieważ brakuje mi słów żeby opisać to cudowne doświadczenie, a z biegiem czasu na pewno będzie mi się nasuwało wiele innych związków.
Rada na dziś?
Walczcie do końca, ponieważ nie znacie dnia ani godziny, a jeśli wydaje wam się, że to co robicie jest bez sensu nie macie racji!
Ponieważ to my jako ludzie mamy moc pisania swojej historii, a pamiętajcie, że każdy nawet najmniejszy wasz wysiłek zostanie zauważony jak i doceniony.
A jeśli już straciłeś wiarę w marzenia to pamiętaj, że one wciąż w Ciebie wierzą..



niedziela, 11 czerwca 2017

Życie to stek bzdur z tym, że ja poproszę krwisty.

Czasami wydaje mi się, że jako ludzie zatracamy się w poszukiwaniu sensu życia.
Całe życie pędzimy za czymś czego często nie jesteśmy w stanie określić.
Zdarza się też, że w tej całej pogoni  zadajemy sobie jedno podstawowe pytanie po co to wszystko?
Ale czy kiedyś komukolwiek udało się uzyskać pełną odpowiedź na to pytanie?
Wydaje mi się, że nie, ponieważ sami szukając tego sensu w ten sposób go stwarzamy.
W ten sposób sami stwarzamy to swoje "po coś".
Wtedy szczęśliwi idziemy dalej przekonani, że znaleźliśmy ten sens aż do kolejnego potknięcia, kiedy zadamy sobie znowu to samo pytanie.
Można powiedzieć, że jest to jakiś sposób, ale czy w dalszym życiu dostarczy on nam pełnego szczęścia, które chcemy uzyskać i do którego tak nieustannie dążymy.
Kiedyś usłyszałam stwierdzenie iż życie jest kwestią przypadku.
Na początku nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ktoś właśnie podał taką definicje życia.
Teraz jednak sama jednoznacznie nie jestem w stanie podać definicji życia.
W końcu teoretycznie nie mamy wpływu na wiele rzeczy i są one kwestią przypadku, ale też podobno wszystko niesie za sobą jakiś cel i jak mówią "nic nie dzieje się przypadkiem".
I bądź tu mądry człowieku..
Na szczęście wszystko zależy od punktu widzenia, który przyjmiemy.
Co prawda teraz każdy człowiek kieruje się sam sobą i tym co myśli przez to w pewien sposób jest wolny i pozbawiony zbędnych obaw, ale nie do końca tak to działa.
Czasami jak tak o tym pomyślę to fajnie byłoby wrócić się do epok wielkich myślicieli.
W końcu każdy filozof w zależności od punktu widzenia kierował się czym innym.
Może i te filozofię w jakiś sposób się czymś pokrywały, ale każdy z nich zawsze zakładał co innego.
Kiedyś ludziom filozofia w pewien sposób narzucała styl życia przez co wykształcały się różne wzorce ludzi danych epok.
W dzisiejszych czasach wydaje mi się, że każdy z nas jest sam dla siebie filozofem kierującym się w życiu samym sobą.
Mimo wszystko wydaje mi się, że kiedyś ludzie byli odważniejsi.
Dzisiaj nie boimy się myśleć i mowić tego co myślimy, ale mam wrażenie, że nie do końca potrafimy w dobry sposób wykorzystywać te możliwości.
Sami przed sobą stawiamy bariery, których boimy się przezwyciężać, ale jeśli chcemy uzyskać odpowiedź na pytanie, czy warto musimy coś zrobić żeby się tego dowiedzieć.
Skoro sami kreujemy swoje życie to bądźmy wobec siebie szczerzy, okłamywanie samego siebie nic nie da.
Jeśli jednak nie widzicie w czymś sensu na pewno nie szukajcie go na siłę.
Nie przyniesie wam to niczego oprócz pustego spełnienia.
A przecież w życiu nie o to chodzi.
Dlatego nie bójcie się tracić sensu, nie bójcie się czegoś nie wiedzieć - to przecież naturalne.
Czasami po prostu lepiej jest się zagubić po to żeby dojść do czegoś powoli, odnajdując to co najważniejsze niż okłamując samego siebie tkwić w pustym spełnieniu, pełnym frustracji, którą serwuje nam świat.







niedziela, 7 maja 2017

Jak język niemiecki zmienił moje życie?

Czasami wielu z nas nie zdaje sobie sprawy jak zamiłowanie potrafi zmienić nasze życie. Sama do pewnego momentu nie byłam tego świadoma. Wydawało mi się, że zazwyczaj nic się nie zmienia, kiedy oddajemy się czemuś w stu procentach. Jednak po dłuższej pracy z językiem niemieckim uświadomiłam sobie, że wiele we mnie samej zaczęło się zmieniać. Przede wszystkim zmieniło się moje podejście, ponieważ zrozumiałam, że tak naprawdę chcąc coś osiągnąć muszę dać z siebie sto procent. Nie ważne czy odniosę duży, czy mały sukces. Jeśli poświęcę się w stu procentach, osiągając coś będę miała tę satysfakcję, że zrobiłam wszystko tak jak należy żeby znaleźć się w miejscu, w którym aktualnie jestem. Podczas dążenia do celu zauważyłam, że trzeba potrafić w wielu sytuacjach do wszystkiego nabierać dystansu. Nie ważne w jakiej dziedzinie zawsze znajdą się osoby, dla których to co robicie będzie zupełnie bez sensu no bo w końcu jak tak w ogóle można? W szczególności jeśli swoją przyszłość zaczniecie wiązać z "językiem wroga" bo i z takim określeniami języka niemieckiego można się spotkać. Czasami zupełnie tego nie potrafię zrozumieć. Dlaczego na przestrzeni lat w każdym z nas rodzi się pewnego rodzaju szowinizm, mimo że wiele rzeczy na przestrzeni lat zupełnie się zmienia. Dlatego tez w tym wszystkim bez pewnego rodzaju dystansu nie jesteśmy w stanie się odnaleźć. W tym wszystkim nie liczy się jednak opinia innych, tylko to jak my czujemy się w dążeniu do wyznaczonego celu. A z autopsji wiem, że nie warto wpajać ludziom, niektórych wartości, ponieważ jest to walka z wiatrakami, której nikt nie jest w stanie wygrać. W pewnym momencie mojego zamiłowania zauważyłam też, że najlepiej robić to po prostu dla siebie. Ponieważ jaką przyjemność czerpiemy jeśli robimy coś tylko po to by komuś udowodnić na co nas stać? Szkoda wtedy naszego czasu, który równie dobrze moglibyśmy spożytkować na coś bardziej pożytecznego. Jak każdy zdaję sobie sprawę, że czasami droga do odnalezienia swojej pasji jest bardzo długa i kręta jednak wierzę w to, że jeśli będziemy cierpliwie szukać w końcu to znajdziemy. Mi też dużo czasu zajęło nim zrozumiałam, że to jest coś czemu chce się oddać i wiąże z tym przyszłość. Chociaż początki nie były łatwe, ponieważ na samym początku z całego serca nie cierpiałam języka niemieckiego. Wtedy niemiecki był dla mnie złem koniecznym przez co nie rozumiałam, dlaczego ja w ogóle muszę się go uczyć. Pamiętam, że potem strasznie się zawzięłam, że się go nauczę w momencie, w którym kompletnie nic nie rozumiałam po niemiecku. Po czasie niemiecki zaczął mi się do tego stopnia podobać, że poświęcałam na jego naukę bardzo dużo czasu i tak po woli rodziło się moje zamiłowanie. Dzisiaj wiem, że niemiecki dał mi wiele możliwości.
Dzięki niemu poznałam zbliżone języki do niemieckiego, a w rezultacie podjęłam się nauki języka Szwedzkiego, który zauroczył mnie tak samo jak niemiecki.
Wiadomo, że jak każdy mam czasami gorsze i lepsze momenty, które stanowią pewnego rodzaju punkty kulminacyjne. I mimo że dosyć często nawiedzają mnie chwile zwątpienia, staram się ich wyzbywać, ponieważ jak mówi jeden cytat: "Czy można przestać kochać niebo tylko dlatego, że czasem jest burza?". Do czego zmierzam dzisiejszym wpisem? A No właśnie do tego, że jeśli macie czasami nietypową pasje to pamiętajcie nie rezygnujecie z niej tylko przez to, że innych ludzi często śmieszy to co robicie. Ja sama wychodzę z założenia, że wolę uchodzić za tą "inną", która kocha niemiecki niż za tą, która nie posiada w swoim życiu żadnego celu. Ludzie jak to ludzie czasami zupełnie nie potrafią zrozumieć, dlaczego wybieracie właśnie tą drogę, a nie inną. Pasje poszerzają horyzonty, często przenoszą nas w świat jakiego nikt z nas jeszcze nie znał, a im bardziej nietypowe, tym bardziej ciekawsze. Dlatego nigdy nie tłumaczcie innym, dlaczego właśnie tak. Zostawcie tą wyjątkowość dla siebie i swoich dążeń. A jeśli jeszcze nie znaleźliście tego czegoś, nie macie najmniejszych powodów do obaw. Rozglądajcie się uważnie, ponieważ czasami wiele rzeczy przychodzi do nas zupełnie niespodziewanie.










środa, 19 kwietnia 2017

Ludzie postawili między sobą przeszkodę. Jej nazwa to kariera.

Nastała wiosna.
Połowa kwietnia już za nami, a w moim sercu dalej zima.
Jakoś lubię tę porę roku, dlatego nie przeszkadzałby mi fakt gdyby trwała dłużej.
Nie mogę uwierzyć, że czas płynie tak szybko.
Rok szkolny niedawno się zaczynał a za dwa miesiące już się skończy.
Ostatnio ciągle zabieram się do napisania czegoś sensownego.
Jednak, kiedy zacznę już coś pisać albo to usuwam, albo w ogóle nie publikuje.
Mam jednak nadzieję, że uda mi się to nadrobić teraz, gdy mam tydzień upragnionego wolnego.
Z jednej strony pociesza mnie fakt, że już niedługo wakacje, a z drugiej zasmuca, ponieważ wakacje kojarzą mi się zwykle z dwu miesięcznym nic nie robieniem.
Jest to taki przestój, którego nie lubię, ponieważ jestem osobą, która nieustannie musi coś robić.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad upływającym czasem.
W końcu jesteśmy ludźmi, którzy nieustannie dążą do jakiegoś celu. W tej całej pogoni często zapominamy o samych sobie jak i o osobach nam bliskim.
Nie zdajemy sobie sprawy, że czasami dążąc do czegoś ranimy innych, ponieważ robimy to ich kosztem.
Zastanawiam się, czy posiadanie rzeczy materialnych,  osiąganie wysokich stanowisk jest warte poświęcania swojego życia prywatnego.
Czas w końcu nie stoi w miejscu, nieustannie biegnie do przodu nie dając nam chwili na to by się zatrzymać.
Ostatnio, kiedy miałam jeden z cięższych dni w szkole stwierdziłam, że spacer jest najlepszym sposobem na odreagowanie.
I kiedy tak pierwszy raz od dwóch lat wyszłam na spacer dopiero zauważyłam jak wiele się zmieniło w otaczającym mnie środowisku.
Zaczęłam się zastanawiać jak to jest możliwe przecież codziennie pokonuje tą samą drogę, kiedy idę do szkoły i kiedy z niej wracam.
Wtedy pomyślałam, że pora coś zmienić.
Teraz widzę, że zupełnie inaczej jest wyjść tak po prostu na spacer niż codziennie w pośpiechu z książką lub zeszytem, czy notatkami w telefonie przemierzać tą samą drogę.
W tej całej pogoni najgorszy jest fakt, że człowiek sam przyczynia się do tego jak wyglada jego życie.
Jeśli żyjemy w biegu goniąc to co teoretycznie jest dla nas "najważniejsze" przelatujemy przez życie nawet nie wiedząc co działo się po drodze.
Zajęci osiąganiem sukcesów, zdobywaniem pieniędzy nawet nie zauważymy, kiedy nadejdzie nasz koniec.
Wydaje mi się, że ta cała gonitwa jest zbędna.
Jak powiedział Albert Einstein:
"Najpierw postaraj się być wartościowym człowiekiem. Sukces nadejdzie sam."
Wydaje mi się, że kiedy zaczniemy być po prostu ludźmi nie będziemy musieli odnosić sukcesów, ponieważ największym sukcesem będzie to, że dla człowieka, człowiek jest człowiekiem.
Pamiętajcie, że życie to nie sport, w którym musicie być najlepsi.
Każdy z nas tutaj jest po coś.
Mamy jakiś cel, który musimy osiągnąć.
Pamietajmy jednak, że jesteśmy tylko ludźmi, którzy na dłuższą metę przy stawianych sobie poprzeczkach mogą długo nie pociągnąć.

wtorek, 28 lutego 2017

Polichrom i wolontariat czyli to co dobre.

Ostatnio mnie tutaj coraz mniej.
Trochę tęsknię za beztroskimi wakacjami, kiedy w każdym momencie mogłam do was napisać.
Teraz, mimo że wydarzeń oraz przemyśleń, którymi chciałabym się z wami podzielić jest dużo to niestety, ale coraz częściej brakuje mi na to czasu.
Zauważyłam, że ostatnio żyje od weekendu do weekendu, ale przyznam się wam szczerze, że nie narzekam, ponieważ te tygodnie w szkole są dla mnie, jak najbardziej udane.
Dzisiaj jednak nie o tym!
Mimo że, jestem tutaj tylko na chwilę mam nadzieję, że zaciekawi was mój wpis.
Zawsze jak dzieje się u mnie coś naprawdę dobrego od razu mam ochotę wam o tym napisać.
Dzisiaj też jest taki dzień!
Dlaczego?
Otóż piszę do was świeżo po warsztatach odważę się użyć nawet sformułowania niesamowitych warsztatach.
Wielokrotnie mogliście przeczytać u mnie na blogu o polichromie, o którym wspominałam wam także w podsumowaniu roku.
Zawszę jak się już w coś wkręcam to robię, to na sto procent.
Nie zawsze może przynosi to efekty, ale w większości przypadków naprawdę warto.
Uczestnicząc już drugi rok w polichromie na każdym kroku jestem miło zaskoczona co daje mi
dużo chęci do działania.
Jak już może wiecie, może nie polichrom to gra dla szkolnych klubów wolontariatu ze śląska.
Dzisiaj miałam przyjemność być w Katowicach i uczestniczyć w  warsztatach dla wolontariuszy polichromu.
Na początku byłam trochę nie pewna, ponieważ szczerze powiedziawszy bałam się tego co mnie tam spotka zwłaszcza, kiedy każda z nas dostała zupełnie inny kolor identyfikatora.
Po kilku minutach jednak nie pożałowałam.
Okazało się bowiem, że kolory mówiły o tym do jakiej grupy jesteśmy przydzieleni.
Na początku zastanawiałam się, jak to będzie w grupie z zupełnie obcymi osobami
w końcu nie wiem nawet jak z nimi rozmawiać.
Ku mojemu zaskoczeniu trafiłam do grupy, która w zaledwie kilka sekund okazała się bardzo zintegrowana mimo tego, że każdy z nas był sobie zupełnie obcy.
W rezultacie nie tylko nauczyłam się wielu rzeczy, ale i poznałam naprawdę świetnych ludzi, którzy tak jak, ja na co dzień są zwykłymi nastolatkami.
Dzięki tym warsztatom miałam szansę wymienić się wieloma ciekawymi spostrzeżeniami z członkami grupy, do której należałam, jak i mogłam podzielić się swoją refleksją dotyczącą polichromu.
W grupie miałyśmy szansę "na świeżo" wymienić się ze sobą swoimi doświadczeniami.
Opowiadałyśmy sobie między innymi o akcjach, które udało nam się przeprowadzić do tej pory w swoich szkołach, jak i o tym jakie akcje planujemy jeszcze przeprowadzić.
Jadąc do Katowic na te warsztaty gdzieś w środku skrywałam taki niepokój, czy rzeczywiście szkoły będą chętne do wspólnej integracji, czy też nie potraktują tego ściśle jako gry.
Każda ze szkół chce wykazać się kreatywnością pokazując swoimi działaniami, że bardzo dobrze pomaga innym.
Sama, kiedy zaczynałam swoją "przygodę" z polichromem myślałam, że głównie chodzi o to, żeby swoimi działaniami zdobyć jak największą ilość punktów.
Jednak, kiedy w polichrom wkręciłam się już na maksa zrozumiałam, że tutaj liczy się coś więcej.
W końcu polichrom w formie wolontariatu niesie naprawdę wiele dobrego.
Wolontariat po czasie staje się stylem życia, a nic tak nie wzbudza chęci do działania, jak zapał innych osób.
Pamiętam jak w pewnym czasie w tamtym roku polichrom stał się dla mnie taką codziennością.
Z niecierpliwością wyczekiwałam tasków, czy zadań byle tylko mieć możliwość do działania.
Potem niestety nadszedł koniec, kiedy druga edycja została zakończona oficjalną galą.
Po gali poczułam  pustkę bo wiedziałam, że to co dobre się skończyło.
Dlatego w tym roku szkolnym byłam niezmiernie szczęśliwa, kiedy dowiedziałam się, że jesteśmy w trzeciej edycji i znowu będziemy mogli działać.
Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego jak wiele do życia może wnieść wolontariat bo przecież pomoc jest piękna szczególnie ta niesiona prosto od serca.

niedziela, 12 lutego 2017

"Żyjemy. Byle do piątku, byle do świąt, byle do wyjazdu, byle do lata, byle jak."

Czasami chciałabym potrafić zinterpretować słowo życie.
Jego rozległość jest jednak tak ogromna, że nawet gdybym chciała nie znalazłabym jednego określenia, które by dobitnie zasugerowało definicje życia.
Zauważyłam, że jako ludzie mamy skłonność do rozpamiętywania tego co było, kiedyś dlatego też nie potrafimy żyć dziś.
Zastanawiamy się co by było gdyby co przysłania nam możliwość do działań.
Życie jest krótkie i tylko my decydujemy o tym jak je przeżyjemy.
Ale, czy wracanie myślami do przeszłości pomoże nam zbudować lepsze jutro?
Zakończyć dobrze dziś?
A gdyby ktoś powiedział wam: "Jutro zostaje odwołane masz tylko to co teraz i spójrz rozejrzyj się, czy  tak od zawsze wyobrażałeś sobie szczęście?"
Naprawdę potrafilibyście powiedzieć, że w stu procentach jesteście szczęśliwi z tego co macie?
Powiedzielibyście: "przeżyłem to życie tak, jak sobie, to wyobrażałem"?
Wydaje mi się, że każdego naszły by pewne wątpliwości.
Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, nikt nie powiedział, że nie będziemy popełniać błędów, że nie będziemy ranić, nikt nie powiedział, że każdy człowiek będzie idealny.
Ważne jednak, żebyśmy nauczyli wyciągać się wnioski z naszego postępowania na przyszłość.
Ważne żebyśmy z naszych błędów wyciągali nauki moralne.
Musimy nauczyć się godzić z przeszłością nie zaglądając w nią, aby nie przysłaniała nam przyszłości, ponieważ nie mamy pewności, że rozpamiętując przyszłość nie ominie nas coś wartościowego.
Pamiętajcie o tym, że bez względu na to jak źle jest w danym momencie jest, to tylko i wyłącznie pewien moment, który już nie wróci.
A jeśli nie będziecie go wspominać nie zatruje on wam teraźniejszości.
W końcu to jest wasze życie, to jak żyjecie, jakie błędy popełniacie.
Mimo że nie zawsze wiemy, jak żyć zawsze się podnosimy i potrafimy iść dalej.
Nikt was nie rozliczy z tego co robicie chyba, że wy sami, ale czy potraficie stawać przed lustrem wyciągając wnioski z tego, jakimi ludźmi jesteście?
Czy znajdujecie odwagę sami przed sobą by przyznać się do swoich błędów?
Oprócz was nikt nie ma prawa ingerować w to co robicie.
Nie musicie się nikomu z niczego tłumaczyć.
Jednak, czy potrafisz, to wykorzystać stając twarzą w twarz z samym sobą?
Jeśli nie jesteś zadowolony ze swojego życia, nie narzekaj na nie, nie mów, jak źle jest tylko wstań i działaj.
Najprościej jest po prostu usiąść i narzekać, ale najtrudniej jest wstać i działać obracając wady w zalety.
Twoje szczęście zależy tylko i wyłącznie od Ciebie jeśli będziesz do niego dążyć będziesz szczęśliwy, ponieważ nie ma rzeczy nie możliwych są tylko trudne do wykonania.