poniedziałek, 14 listopada 2016

Życie od strony Berlina Zachodniego..

Czasami nasze życie w nieoczekiwany sposób przywiera różne zwroty akcji.
Jednak czy do końca mamy nad tym władzę?
W końcu po pewnym czasie kiedy zaczniemy już coś robić przywykniemy do tego i nie będziemy znali umiaru tracąc nad tym co robimy kontrolę.
Często w naszym życiu robimy różne rzeczy czasami świadomie, a czasami nie.
Jak wiadomo  każde nasze postępowanie ma skutek w późniejszych momentach naszego życia.
Z pozoru najmniejsze rzeczy mogą nieść bardzo duże skutki rzutujące na naszą przyszłość.
Do tych i wielu innych przemyśleń skłonił mnie dziś spektakl za tytułowany "My dzieci z dworca ZOO", na którym byłam wraz ze szkołą.
Na początku kiedy usłyszałam, że jedziemy na ten spektakl nic wielkiego mi to nie mówiło.
Co prawda słyszałam wcześniej, że jest to książka oparta na prawdziwych zdarzeniach, w której poruszony jest temat uzależnienia od narkotyków.
Przyznam wam się szczerze, że jeszcze wtedy nie podejrzewałam, że ten z pozoru zwykły spektakl wywrze we mnie tyle emocji.
Na początku wydawało mi się to  takie spokojne i myślałam, że nie będę tego przeżywać tak emocjonalnie, jak zazwyczaj przeżywam różne tego typu historie.
No i już po paru minutach oglądania mój nastrój radykalnie się zmieniał.
Na początku gdzieś tkwiła we mnie złość i myśl czy ten kraj Niemiecki jest taki zły?
W końcu nie ustaję w jego fascynacji, a tutaj można powiedzieć wszystko co ma jakieś gorsze podłoże pokazane jest na tle niemieckim.
Pokrótce stwierdziłam, że nie będę na to zwracać zupełnie uwagi, ponieważ taka historia mogła się wydarzyć równie dobrze w Polsce.
Zresztą nie mamy pewności, czy codziennie na całym świecie nie wydarzają się podobne historie w końcu ludzie, których mijamy z pozoru wydają nam się normalni.
Można powiedzieć, że szczęśliwi, ponieważ mijamy człowieka widzimy, że uśmiech mu z twarzy nie schodzi to o pewnie nie ma żadnych problemów wszystko u niego w porządku.
Zazwyczaj jest to tylko pozorne wrażenie, iż ludzie tak naprawdę otwierają się w swoich czterech ścianach, kiedy zostają sami.
Jeszcze niedawno wydawało mi się, że środowisko nie ma na nas dużego wpływu.
Ten spektakl pokazał mi, że są to tylko i wyłącznie moje spostrzeżenia.
Główna bohaterka spektaklu na początku normalna dziewczyna można powiedzieć niczego jej nie brakuje.
Gdy jednak zagłębiamy się bardziej w jej historie zaczynamy wszystko rozumieć.
Na samym początku widzimy dziewczynę pozornie szczęśliwą, która wraca z opóźnieniem do szkoły po dwu tygodniowych wakacjach za dobre oceny.
Domyślić się można, że jest to jej nowa szkoła bo nie zna nikogo i próbuję "wkupić" się w łaski najpopularniejszej dziewczyny w szkole.
Później widzimy, że jej się to udaje jednak nie zdajemy sobie sprawy jaki skutek będzie to miało w jej przyszłości.
No i zaczyna się popada w nałóg na samym początku wydaje jej się jednak, że ma władzę nad tym i jak twierdzi nie sięgnie po nic mocniejszego.
Wtedy na jej drodze pojawia się chłopak w tym momencie sięga po coraz mocniejsze środki i tak tkwi w błędnym kole.
Niby później poddaje się domowemu detoksowi, ale jej silna wola długo nie trwa w końcu sięga po narkotyki i droga, którą zbudowała w jednej sekundzie zostaje zburzona.
Potem by zdobyć narkotyki niszczy sobie życie coraz bardziej do momentu, kiedy ze swoją przyjaciółką nie trafia na policję, a potem na odwyk.
Obydwie są dla siebie wsparciem podczas odwyku dopóki nie zostają rozdzielone, ponieważ okazuje się, że jej przyjaciółka jest, poważnie chora.
Mimo rozłąki naszej bohaterce udaje się wymknąć do swojej przyjaciółki jednak zastaje ją nieżywą bo jak się okazuje chłopak jej przyjaciółki podrzuca jej przez okno narkotyki, a ta biorąc większą dawkę niż powinna umiera.
Można uznać, że jest to moment najgorszy podczas terapii jednak nasza bohaterka wtedy otwiera oczy i próbuję wydostać się z dołka póki nie jest jeszcze za późno.
O dalszy losach bohaterki mówi książka napisana przez nią samą "Życie mimo wszystko".
Szczerze mówiąc po dzisiejszym spektaklu czuję pewien niedosyt i jestem strasznie ciekawa tej książki i moim wyzwaniem jest przeczytanie jej, ale pisanej oryginalnie po niemiecku.
Tym spektaklem chciałam nawiązać do tego, że to co robimy ma naprawdę ogromne znaczenie.
Sama  dzisiaj nie zdawałam sobie sprawy co uświadomi mi ten spektakl.
Jednak teraz wiem, że to tylko my mamy wpływ na naszą przyszłość i tylko od nas zależy to, czy nasza przyszłość będzie godną przyszłością.
Pozornie może nam się zdawać, że mamy władzę nad tym co robimy jednak w momencie, kiedy uzależniamy się tracimy nad tym całkowitą kontrolę.
Najczęściej to różnego rodzaju problemy przytłaczają nas do tego stopnia, że chcąc zapomnieć sięgamy po różnego rodzaju środki.
Narkotyki są wyjściem, ale tylko na chwilę.
Sama nie rozumiem, czy nasze problemy są naprawdę wartę tego żeby niszczyć sobie życie i przyszłość, która mogłaby być dla nas lepsza niż dotychczasowe życie.
Zdaję sobie sprawę, że to siedzi w psychice i nawet dla tej chwili, w której wszystko wydaje się lepsze zatracamy się dosyć często bezpowrotnie.
Niewielu z nas jednak budzi się z tego amoku w odpowiednim momencie.
Sama bohaterka opisywała, że gdy zażywała narkotyki miała zupełnie inne spojrzenie na to wszystko.
Wtedy jej problemy nie były już dla niej problemami i przez tę chwilę czułą się szczęśliwa.
Jak pokazała dalsza część spektaklu jej przyjaciele za chwilę szczęścia oddali swoje życie.
Każdy z nas dobrze wie, że życie jest nie sprawiedliwe i pełne problemów.
Często nie daje nam w ogóle jakichkolwiek powodów do radości.
Wielu z nas chciało by to wszystko po prostu rzucić i uciec gdzieś daleko nie zważając już na nic.
Podobno życie kopie każdego z nas po równo - tak mówią.
Nie jest to do końca prawdą bo jedni za chwilę cierpienia do stają moc szczęścia.
A inni za długie cierpienie dostają za ledwie chwile radości.
Sama dosyć często zastanawiam się co ma w sobie ten cały sens życia.
W końcu niby jako ludzie mamy jakąś misję podobno...
Pamiętajcie jednak, że człowiek jest w stanie udźwignąć więcej niż mu się wydaję.
I mimo tego, że codziennie borykamy się z wieloma problemami jesteśmy je w stanie przetrzymać.
Wiem, że czasem brakuje sił i wiary w to, że się uda.
Jednak mimo wszystko gdy już sobie nie radzicie nie sięgajcie po coś tylko dlatego, że przez chwilę będziecie szczęśliwi wtedy zniszczycie sobie życie szybciej niż wam się wydaje.
Czasami lepsza jest szczera rozmowa z przyjacielem jeśli nie mamy odwagi porozmawiać z bliskimi niż zażywanie pozornego "szczęścia".
Dlatego proszę pamiętajcie o tym..

"Ze smut­kiem w oczach i bólem w duszy spoglądał na co­raz to szyb­ciej pędzący świat, na 
za­biega­nych ludzi, ich roz­trzęsione ser­ca, na krzy­ki, ciągłe pre­ten­sje, hałas dookoła niego..."

Znalezione obrazy dla zapytania zdjecie my dzieci z dworca zoo

piątek, 4 listopada 2016

Rola przyjaźni w naszym życiu.

Każdy z Was pew­nie wie, co to zna­czy mieć przy­ja­ciela. 
Niek­tó­rzy z Was może jesz­cze nie zna­leźli tego praw­dzi­wego, ale w swoim życiu pew­nie doświad­czyli cze­goś takiego jak przy­jaźń. 
Pew­nie, gdy­bym Was zapy­tała, co to jest, przy­jaźń wiele osób odpo­wie­dzia­łoby, że jest to po pro­stu rela­cja mię­dzy dwoma oso­bami, które się bar­dzo lubią. 
Cza­sami podzi­wiam małe dzieci, ponie­waż są tak bar­dzo otwarte na nowych kole­gó­w/ko­le­żanki, że już po krót­kiej chwili stają się oni ich przy­ja­ciółmi.
Zapewne przez to, że po pro­stu małe dzieci nie znają jesz­cze wielu wad życia, które kryją się za każ­dym zakrę­tem.
Sama pamię­tam, że gdy byłam, mniej­sza nad uży­wa­łam słowa przy­ja­ciel i na pewno zazwy­czaj nie sto­so­wa­łam go wobec osób, które na to zasłu­żyły. 
W końcu dzieci są bar­dzo ufne i nie znają zawi­ści, fał­szy­wo­ści, czy innych
nie­po­ko­ją­cych cech ludz­kich, które obja­wiają się w póź­niej­szym eta­pie naszego życia. 
Obser­wu­jąc ludzi i samą sie­bie zauwa­ży­łam, że w momen­cie, w któ­rym czło­wiek się prze­je­dzie na swo­ich „przy­ja­cio­łach” zaczyna być nie­ufny w sto­sunku do nowych osób poja­wiających się na jego dro­dze.
Z jed­nej strony nie jest, to dobre w końcu nie każdy czło­wiek, jest taki sam
nie każdy czło­wiek nas zawo­dzi, ale gdy już raz się prze­je­dziemy, chcemy 
unik­nąć kolej­nego zawodu. 
Zau­wa­ży­łam też, że w tych nie­trwa­łych przy­jaź­niach rela­cje są zazwy­czaj
chwi­lowe. 
Wtedy czło­wiek, który ma swo­jego przy­ja­ciela, gdy na jego dro­dze poja­wia się nowa cie­kaw­sza osoba tego, swo­jego przy­ja­ciela nagle odpy­cha. 
Cza­sami kom­plet­nie nie potra­fię zro­zu­mieć ludzi, któ­rzy porzu­cają naprawdę
war­to­ściowe osoby dla fał­szy­wych przy­jaźni, które nie wróżą nic dobrego.
Widocz­nie jako ludzie musimy się chyba na każ­dym kroku zawo­dzić na wielu 
oso­bach, żeby zro­zu­mieć, że ota­cza nas osoba, która jest warta uwagi, a nie jest chwi­lową stratą czasu. 
Niby każde przy­jaźnie nawet te fał­szywe nas cze­goś uczą, ale z jed­nej strony też zabie­rają czas, który mogli­by­śmy poświę­cić naprawdę war­to­ścio­wym osobą. 
Nie dawno od jed­nej osoby z mojego oto­cze­nia usły­sza­łam, że naj­gor­szym momen­tem, w któ­rym możemy, zna­leźć przy­ja­ciela jest moment, w któ­rym 
zaczy­namy osią­gać suk­ces. 
Tro­chę się nad tym zasta­na­wia­łam i dłu­żej nad tym myśląc, zrozumia­łam, że
czę­sto rela­cje budo­wane w momen­cie, kiedy coś odno­simy, są naj­gor­sze i
 najbar­dziej nie­trwałe. 
Jak wia­domo od jedynki bli­sko do zera i każdy suk­ces, jaki osią­gamy, w naszym życiu, może być tylko chwilą prze­lotną.
Czyli tyle czasu ile odno­simy suk­ces mamy przy­ja­ciela, a gdy już spa­damy, nie mamy nikogo.
Dzi­siaj na swoim przy­kła­dzie chcia­ła­bym Wam udo­wod­nić, że jeśli przy­jaźń jest, praw­dziwa prze­trwa wszystko nawet naj­gor­sze sztormy. 
Kie­dyś bar­dzo długo zasta­na­wia­łam się, dla­czego nie mogę, mieć kogoś dla kogo liczy­ła­bym się tak bar­dzo, jak dla innych liczą się ich przy­ja­ciele.
 Zaw­sze każdy w szkole trzy­mał się ze swoim przy­ja­cie­lem. 
Tylko ja mia­łam wra­że­nie, że byłam dla każ­dego takim chwi­lo­wym wyrzut­kiem. Tro­chę to trwało, dopóki pięć lat temu nie pozna­łam pew­nej osoby, która ma na imię Nata­lia. 
Przy­znam się Wam szcze­rze, kiedy ją pozna­łam byłam wię­cej niż pewna, że
ni­gdy się nie za przy­jaźnie z nią. 
Kiedy się pozna­ły­śmy ani ona nie miała o mnie dobrego zda­nia (tak sądzę, 
spo­glą­da­jąc w prze­szłość), ani ja nie mia­łam dobrego zda­nia o niej. 
Wtedy bar­dzo się róż­ni­ły­śmy, jed­nak po cza­sie coś nas do sie­bie, zaczęło 
przy­cią­gać i po dość dłu­gim cza­sie pozna­wa­nia się mogły­śmy nazwać sie­bie
przy­ja­ciół­kami, ale czy to było takie mocne?
Wyda­wało mi się wtedy, że nie. 
Na początku nasza przy­jaźń opie­rała się na kłót­niach, ponie­waż na naszej dro­dze pozna­wa­ły­śmy róż­nych ludzi, któ­rzy też w pew­nym momen­cie mieli na to jakiś wpływ. 
Pamię­tam, że był moment prze­ło­mowy, kiedy się tak namie­szało, że
nie odzy­wa­ły­śmy się do sie­bie ponad pół roku.
Potem jed­nak pogo­dzi­ły­śmy się, znowu zaczy­na­jąc od nowa. 
Naj­cięż­szym momen­tem, jaki przy­szedł był moment, w któ­rym rok przede mną odcho­dziła, do nowej szkoły jak na to teraz, patrzę, to był chyba jeden z 
naj­cięż­szych momen­tów.
Pamię­tam, że strasz­nie prze­ży­wa­łam to, że już nie będziemy spę­dzać każ­dej prze­rwy ze sobą. 
Niby spę­dzi­ły­śmy całe waka­cje ze sobą i naszymi zna­jo­mymi, ale wtedy też już nie mia­ły­śmy jakoś sil­nej więzi, ponie­waż każda była bli­żej jakby z inną osobą.
No i potem oddzielne szkoły brak czasu na spo­tka­nia pozo­stał Face­book, ale to nie było, to samo w rezul­ta­cie kon­takt, był coraz słab­szy. 
Potem już tylko maj i wybór mojej nowej szkoły. 
Kolejny z cięż­szych momen­tów, przez który prze­brnę­łam i zde­cy­do­wa­łam się na wybra­nie tej samej szkoły, do któ­rej cho­dziła Nata­lia. 
No i waka­cje pierw­szy moment od dłuż­szego czasu, w któ­rym trzy czwarte czasu waka­cyj­nego spę­dzi­ły­śmy tylko ze sobą we dwie. 
Kiedy waka­cje się roz­po­czy­nały, nie zda­wa­łam sobie sprawy, że będzie to moment prze­ło­mowy w naszej przy­jaźni, w któ­rym upew­nimy się, że to będzie wła­śnie to.
Zaw­sze jak ktoś mnie pyta o moment, w któ­rym poczu­łam już w stu pro­cen­tach, że to jest to podaję za przy­kład wła­śnie tamte pamiętne waka­cje.
Z jed­nej strony to zabawne, że dopiero w momen­cie, w któ­rym Wasze życie
prze­wraca się tak bar­dzo, że gubi­cie, sens upew­nia­cie się, kto jest przy Was naprawdę, a kto na niby.
Dla mnie to był wła­śnie ten moment, w któ­rym upew­ni­łam się, że to ta jedna jedyna, która mnie nie zawie­dzie, ponie­waż pomo­gła mi się podnieść, kiedy naprawdę tego potrze­bo­wa­łam, a nie była to dla mnie błaha rzecz. 
No i potem poje­cha­ły­śmy, razem na tydzień nad morze co jesz­cze bar­dziej, umoc­niło naszą przy­jaźń. 
Potem już tylko wspólna szkoła, wspólne prze­rwy i tak już od pię­ciu lat. 
Wiem, że teraz znowu w naszej przy­jaźni szy­kuję się roz­łąka, ale wie­rzę, że mimo wszystko uda nam się to prze­trwać, ponie­waż nie przez takie momenty już prze­cho­dzi­ły­śmy. 
Wła­śnie dzięki tak wspa­nia­łej oso­bie, która jest dla mnie jak sio­stra, mimo że na początku naszej zna­jo­mo­ści nie dawa­łam, żad­nej szansy, zrozumia­łam, czym jest tak naprawdę przy­jaźń.
Teraz już wiem, że w przy­jaźni liczy się wspar­cie. 
W wielu momen­tach, gdyby nie to, że dosta­wa­łam od niej wspar­cie, siłę i
moty­wa­cję pew­nie nie uda­łoby mi się osią­gnąć wielu rze­czy, które wła­śnie dzięki niej osią­gnę­łam. 
Przy­jaźń to przede wszyst­kim akcep­ta­cja wad dru­giej osoby, na któ­rej nam zależy, a także nauka życie razem, a nie osobno.
Dla­tego doce­niaj­cie swo­ich praw­dzi­wych przy­ja­ciół i pozna­jąc, nowych 
nie zapo­mi­naj­cie o tych sta­rych, któ­rzy w Was zbu­do­wali siłę. 
Nawet jeśli Wasze przy­jaźnie upa­dają, prze­cho­dzą, kry­zysy walcz­cie o nie.
Pie­lę­gnuj­cie je, ponie­waż w świe­cie tak fał­szy­wym posia­da­nie jed­nego
praw­dzi­wego przy­ja­ciela jest suk­cesem, a jeśli Wy go posia­da­cie, to cza­sami nie zda­je­cie sobie sprawy jak wielki skarb macie obok sie­bie.
Jeśli jesz­cze nie zna­leźliście, takiej osoby nie wątp­cie w to. 
Sama wąt­pi­łam i wyda­wało mi się, że zupeł­nie nic nas nie połą­czy, a jed­nak mimo róż­nicy wieku oka­zało się, że w wielu spra­wach jeste­śmy zgodne. 
Łączy nas wspólne zda­nie  no i poczu­cie humoru. 
Kilka lat temu wąt­pi­łam, ale dziś już nie wąt­pię i śmiało mogę powie­dzieć, że moja przy­ja­ciółka to mój naj­więk­szy skarb!

"Jedyne, co miało jakieś znaczenie, to to, że znalazłem mojego pierwszego przyjaciela, a tym samym zacząłem naprawdę żyć."