Ostatnio czas biegnie tak szybko, że dzisiaj rano wstając i spoglądając, na kalendarz się przeraziłam.
Powoli uświadamiam sobie, że za osiem dni o tej godzinie, zamiast pisać dla was nowy wpis będę zarywać noc, by następnego dnia wstać do szkoły z pewnością, że cokolwiek potrafię.
Wczoraj, kiedy zastanawiałam się, o czym tak mogłabym, dzisiaj wam napisać przypomniało mi się, że przecież od czterech lat co roku, gdy kalendarz pokazuje, dwudziesty trzeci dzień sierpnia na blogu pojawia się, podsumowanie moich wakacji.
Jednak w tym roku postanowiłam zerwać z corocznym zwyczajem, ponieważ jestem pewna, że niczym bym was nie zaskoczyła, a jedynie zanudziła.
Dlatego, że praktycznie większość wakacji chorowałam, uczyłam się i starałam jak najwięcej czasu spędzić z moją przyjaciółką.
Sama się sobie dziwię, ponieważ co roku pod koniec sierpnia jestem jak nowo narodzona i pełna zapału na nowy roku szkolny jednak w tym roku, gdy słyszę, słowo szkoła mam ochotę uciec.
Dzisiaj jednak nie o tym.
Wczoraj zostałam w ciekawy sposób zainspirowana do tematu, z którym od w sumie dłuższego czasu chcę, się z wami podzielić jednak jakoś brakowało mi odwagi.
Dlaczego? Myślę, że zrozumiecie, jak przeczytacie.
Zapewne każdy z was posiada jakąś pasję albo się czymś interesuje.
Są też takie osoby, które jeszcze nie odnalazły w sobie czegoś, co by je w pełni zadowalało.
I właśnie o tym chciałabym wam dzisiaj napisać.
I właśnie o tym chciałabym wam dzisiaj napisać.
Jeśli ktoś z was jest, ze mną na blogu od dłuższego czasu zapewne pamięta, że przed blogiem moim głównym zainteresowaniem była muzyka, a dokładnie śpiew.
Pewnie wielu z was wie, że jeśli jego zainteresowanie wiąże się, z występami publicznymi musi posiadać pewnego rodzaju pewność siebie i być zadowolonym z tego, co robi.
Jako że mi osobiście nigdy nie podobało się, to jak śpiewam, mimo że kochałam, to najbardziej na świecie nie potrafiłam zauważać w tym pozytywnych stron.
Zawsze, kiedy przychodziło mi śpiewać miałam ochotę zatkać uszy, ponieważ tak bardzo nie lubiłam swojego głosu.
Może wam się wyda to komiczne, ale dosłownie tak było.
Myślę, że przez to też swoimi planami na przyszłość nie wybiegałam i nie wybiegam w muzykę.
Po czasie jednak w jakiś sposób się przełamałam do tego, by chociaż brać udział w poszczególnych konkursach.
Nigdy nie byłam do tego zbytnio przekonana, ponieważ nie lubiłam poznawania nowych repertuarów.
A moją przygodę z muzyką tak naprawdę rozpoczęły dwie piosenki "Bo jak nie my to, kto" i "Nadzieja".
I każdego roku, kiedy przychodziło mi, wyjść na scenę śpiewałam jedną z tych dwóch piosenek.
Ktoś mógłby, zapytać jak można, robić coś nie będąc z siebie w pełni zadowolonym?
Jestem czystym przykładem tego, że można.
Dlatego chciałabym was w pewien sposób przestrzec przed byciem surowym trenerem dla siebie.
Owszem powinniśmy od siebie dużo wymagać, jeśli chcemy coś osiągnąć, ale jeśli też coś robimy, musimy być zadowoleni z tego i wierzyć z całych sił, że się nam to uda.
Ponieważ kiedy tak naprawdę nie będziemy, pewni siebie robienie czegokolwiek będzie dla nas ogromnie trudne.
Uwierzcie, sama wiem po sobie, że gdy teraz wychodzę, przed publiczność musząc, wykonać jakąś piosenkę za każdym razem się boję, że coś nie wyjdzie, dlatego zazwyczaj jak śpiewam, trzęsą mi się ręce.
A już, kiedy śpiewam i słyszę, że coś mi nie wychodzi, po prostu zamykam oczy, by nie musieć patrzeć w danym momencie na to, co się dzieje.
Z jednej strony może wydawać wam się to dziwne, a z drugiej w sumie śmieszne.
Jednak pozbawianie siebie wiary w swoje możliwości daje właśnie taki efekt, że w danym momencie, zamiast iść do przodu cofacie się do tyłu i gdybyście mogli, zginęlibyście w cieniu.
Pamiętajcie też by robiąc, cokolwiek pod żadnym pozorem nie, porównywać się do innych.
Jest to jedna z najgorszych rzeczy, jaką możecie sobie zrobić.
Każdy z nas jest inny i, mimo że ma, pasję taką samą jak wy nigdy nie będzie taki sam.
Człowiek, robiąc, coś robi to na swój własny wyjątkowy sposób.
Sama, ilekroć byłam na jakichkolwiek koncertach lub konkursach, na których występowały osoby w moim wieku albo też młodsze, czy starsze mówiłam sobie "chciałabym mieć taki głos jak on/ona".
Mało tego zazwyczaj te głosy mnie wzruszały i pamiętam, że bardzo im zazdrościłam.
Dzisiejszym wpisem dążę do tego, by uświadomić wam, że wiara w siebie czyni cuda.
W tym, co robicie, nie musicie być najlepsi, nie musicie, posiadać tłumu fanów nawet nikt nie musi zauważać tego, co robicie, bo jeśli wy będziecie, z tego zadowoleni nic więcej wam nie będzie do szczęścia potrzebne.
Wtedy nie będziecie musieli zazdrościć innym, że są dobrzy w tym, co robią.
Bo tak naprawdę każdy z was jest wspaniały w tym, co robi, jednak nie każdy z was zdaje sobie z tego sprawę.
Teraz kiedy zbliża się, szkoła chciałabym was prosić, żebyście nie rezygnowali ze swoich pasji, tylko i wyłącznie przez szkołę, czy brak czasu.
Szkołę każdy z nas kiedyś skończy, ale nie wiadomo, czy wtedy będzie jeszcze szansa na rozwijanie swojej pasji.
Sama w tamtym roku szkolnym, mimo że miałam naprawdę dużą szansę indywidualnej współpracy z osobą bardzo doświadczoną, która gdzieś w pewnym momencie sama mnie zauważyła, po prostu zrezygnowałam, czego teraz bardzo żałuję. Myślałam, że nie pogodzę tylu obowiązków i szkoła była u mnie na pierwszym miejscu i nie chciałam jej kosztem dążyć do marzeń.
Jak się okazuję, mimo wszystko szkołę da się chociaż trochę pogodzić z pasją.
Dlatego zawsze walczcie do samego końca!
"Poddający się - nigdy nie wygrywa, a wygrywający - nigdy się nie poddaje."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz